łoj kochani trochę mnie tu nie było, bo czasy takie trudne zawirusowane, i komputer mi padł, i ogólnie to nie był najlepszy czas na pisanie bo zajmowałam się uprawą ogórków, pomidorów i innych badyli żeby to na jesień było co do gara wrzucić, ale to Wy którzy to czytacie dobrze wiecie :D Lecz oto skończył się czas grzebania w ziemi i teraz stałam się nadwornym kierowcą po górskich szlakach wysokiego Kaukazu i zamiast to być wożona jak królowa, i robić fotki aby czasami coś Wam pokazać , to popierdzielam po tych bezdrożach, aby ogarnąć jakoś codzienność i zarobić na lawasz i szaszłyk, albo przynajmniej na chaczapuri. Z jednej strony to powiem Wam że jestem cholernie dumna z siebie, bo prawko w zasadzie mam od kilku zaledwie lat, a tu kierownica nie z tej strony co trzeba, i drogi tak jakby trochę bez asfaltu i ogólnie to kultura jazdy jest wesoła i ciężko mi się przyzwyczaić, a jedynym obowiązkowym sygnałem przynajmniej tu w Svaneti jest klakson. Tak tak klakson, na dzień dobry, na przepraszam, na uważaj będę wyprzedzał, i dziękuje że mnie przepuściłeś, i że zaraz zza zakrętu wyjadę ja Szumecher z Lengeri :D przy tym ostatnim należy jeszcze jeśli już jest po zmroku błysnąc światłami. A po za tym to należy omijać krowy ( może nie święte, ale wszechobecne), świnie, konie, psy, dziury mniejsze, większe, i takie przez które trzeba się przeprawić jak przez rzekę, i koniecznie zwalniać do 40 mijając posterunek policji :D, i tyle z przepisów. A po za tym to nawet w domu się śmieją że jestem jak eksponat muzealny, bo jak przyjadę gdzieś na wieś, to ludzie patrzą na mnie troszkę dziwnie. Bo oto kobieta za kierownicą, tu na Svanskiej wsi, no toż to rzecz niebywała i mało spotykana. Przy garach i dzieciach powinnam siedzieć ( co oczywiście tez czynię), i te wszystkie babcie z niedowierzaniem patrzą jak panowie siedzą jako pasażerowie, a ja jestem kapitanem statku :D I to w sumie nie stało się z mojej winy nie żebym chciała wyjść przed szereg (bo jestem tu obca), nie, nie, za kierownice pozwolono mi usiąść dopiero kiedy już stałam się całkiem swoja, zostałam oswojona, osiedlona i zadomowiona :D , i stało się to z lenistwa mojego przyjaciela, który kiedyś stwierdził że przecież to ja powinnam zbierać jego i jego kolegów z wszelakich supr w całym regionie, bo już nie te czasy kiedy można było jeździć po pijaku i teraz można zapłacić mandat, a mandaty nie tanie.
A ogólnie to dziś miałam napisać o pogrzebie, i o covidzie, ale jakoś tak mi ten temat covidu nie pasuje chociaż akurat pogrzeb i cała oprawa wokoło tego jest ciekawym wydarzeniem patrząc z punktu widzenia turysty z europy.
Ale to może jutro bo przecież jutro też jest dzień :D A dziś czas do garów ;)
Komentarze
Prześlij komentarz